Nietrudno się domyślić, prawda? I teraz też już wiadomo, dlaczego domyślnie rysuję czarnego. Ma czarne nawet poduszeczki łap!
Moja podstawowa praca zostawia mi relatywnie sporo czasu i ... nie, nie nudziło mi się. :-) Mam parę pozaczynanych prac, o czym więcej w moim osobistym blogu, U Lili, gdzie o kocie też jest dużo napisane. Jak się śmieją niektórzy: nazywa się U Lili, a to właściwie blog o kocie.
A czemu zamiast głosić peany na cześć mojego kota, (który jest najpiękniejszy na świecie, ) robię jakieś kolczyki?
Podobają mi się rzeczy, gdzie koci akcent jest wyważony, taki jak kot: nienachalny (na ogół...). Wszystkie te gadżety, to zazwyczaj rzeczy, które sama chcę mieć. Robione jak dla siebie, ze smakiem, starannie i z głową. Na przykład: większość moich prac jest bez kleju, żeby było bezpiecznie jeśli się zdarzy zamoczyć. Początkowe egzemplarze często zostawiałam sobie, czy na sobie testowałam. I często też były podbierane przez domowników i znajomych, nieraz zanim skończyłam robić zdjęcia. Pierwsze zamówienie od klienta pojawiło się zanim powiesiłam stronę! Ja tylko o niej opowiedziałam!
Zarabiam innymi zajęciami, i czy sprzedam, czy nie sprzedam - jest mi w sumie dość obojętne. Natomiast zdecydowanie nie jest mi obojętne i zależy mi na tym by, żeby rzeczy prezentowane tutaj były ładne. I z kocim duchem. A bez wszechobecnej plastikowej tandety. Nie jestem zależna od niczego. (O kurczę, jak kot...) Mogę w spokoju zająć się tym, co piękne.
I dlatego powstał Koci Kolczyk. Z miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz